wtorek, 31 marca 2015

Car wszystkich carów



Dla Władimira Putina 70 rocznica zwycięstwa miała być szczególnym świętem. Jednak światowi przywódcy postanowili mu je popsuć. Rosję czeka bojkot międzynarodowy na skalę moskiewskiej Olimpiady 1980 roku. Michaił Zygar, redaktor naczelny jedynej w Rosji niezależnej stacji telewizyjnej TV DOŻD' tłumaczy, dlaczego nieobecność w Moskwie wielu światowych przywódców tak bardzo zaboli Władimira Putina. Prezydentów obowiązuje wobec siebie szczególna lojalność, są członkami wyjątkowo elitarnego klubu. Decydują o losach świata. Ich nieobecność w Moskwie, oznaczać będzie, że on sam nie należy już do klubu wybrańców. Tej obelgi rosyjski przywódca nie zniesie w milczeniu.
 


Autor: Michaił Zygar





W 2005 roku na uroczystości 60ej rocznicy zwycięstwa nad Niemcami przyjechali do Moskwy
niemal wszyscy najważniejsi światowi przywódcy. Dziesięć lat później nie przyjedzie żaden z nich. 




Niewykluczone, że kwiecień okaże się najważniejszym miesiącem roku w polityce rosyjskiej. Trwać będzie odliczanie przed 9 maja, 70tą rocznicą Zwycięstwa, głównym spektaklem politycznym przygotowanym na ten rok. W zeszłym roku największe emocje związane były z Olimpiadą, ale Majdan i rewolucja na Ukrainie zepsuły prezydentowi Putinowi tę przyjemność. Czym to wszystko się skończyło, zapamiętaliśmy dobrze.

Nowe święto też nie będzie udane. Wiemy o tym zawczasu. Już dziś rozumiemy, iż uroczystości 9go maja 2015 roku przejdą tak historii, podobnie do Olimpiady 1980go roku. Dotknie nas poniżający i głośny bojkot, tak w naszej historii bywało rzadko.


Ekskluzywny klub


Dlaczego sytuacja ta ma aż takie znaczenie? Dlaczego obecność, lub nieobecność prezydentów podczas defilady na Placu Czerwonym okaże się wskaźnikiem, na ile reżim działa skutecznie?  Może dlatego, iż dla prezydenta Putina jedną z najważniejszych wartości w polityce zagranicznej jest szacunek dla przywódców. Kiedy dyplomaci rosyjscy publicznie podkreślają, iż zachodni system wartości nie jest dla nas odpowiedni, i że z naszego punktu widzenia istnieją kwestie ważniejsze od praw człowieka, najpewniej mają na myśli prawa szefa.

Dlaczego Rosja występowała zawsze przeciw jakimkolwiek kolorowym rewolucjom? Dlaczego Władimir Putin wspierał kolegów prezydentów, nawet wtedy, gdy znajdowali się w krytycznej sytuacji? To dlatego, iż szczególnymi uczuciami, darzy tych obywateli krajów innych państw, którzy nazywają się prezydentami.

We współczesnym świecie - tłumaczył mi niedawno wysoko postawiony urzędnik administracji kremlowskiej - głowy państw odgrywają szczególną rolę. O wiele ważniejszą, niż jeszcze pięćdziesiąt, lub sto lat temu. Do nich należy szczególna misja. Ważne, by utrzymywali ze sobą łączność, prowadzili dialog, dyskutowali najważniejsze problemy, od nich zależy los świata. Od chwili, gdy na świecie zaczęto przeprowadzać wszelkiego rodzaju spotkania na szczycie, grupy ośmiu, grupy dwudziestu, szefowie państw uświadomili sobie, iż należą do ekskluzywnego, zamkniętego klubu, jego członkowie decydują o wszystkim na świecie. Nie ma wątpliwości, iż w taki właśnie sposób widzi świat i panujący w nim porządek Władmir Putin.






Dlatego Putin w pokazanym niedawno filmie "Krym. Powrót do ojczyzny" przyznał się, iż to on, osobiście,  wydał polecenie, by bez względu na cenę, uratować życie prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowiczowi.

Właśnie dlatego, dyplomacja rosyjska wspiera zawsze wszystkich prezydentów państw członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw, nawet wówczas, gdy wygląda to po prostu śmiesznie. To pytanie narzuca się samo przez się, po co było wydawać oświadczenie, iż przeprowadzone w minioną niedzielę wybory prezydenta Uzbekistanu, były przejrzyste i demokratyczne? To przecież dowcip, demokratyczne wybory w Uzbekistanie, czemu więc narażać się na śmieszność?


Obłudnicy


Kiedy w Libii został zabity Muammar Kaddafi, prezydent Putin zareagował z oburzeniem. Właśnie dlatego. Nie wolno głowy państwa pozbawić życia, jak gdyby był zwykłym śmiertelnikiem. Można w ten sposób zabić kogokolwiek, tylko nie człowieka numer jeden w państwie.

Tutaj właśnie możemy dostrzec porażającą sprzeczność miedzy Wladimirem Putinem, a jego europejskimi kolegami. Putinowi wydaje się, że przywódcy zachodni są kłamcami i obłudnikami, w oczy potrafią mówić jedno, a za plecami co innego. Oto przykład: w 2009 roku Muammar Kaddafi był pełnoprawnym uczestnikiem szczytu grupy G8, we włoskim mieście L'Aquila. Barrack Obama, Nicolas Sarkozy i Gordon Brown wymienili z nim uściski dłoni. Lecz już po dwóch latach ci sami ludzie, Barrack Obama, Nicolas Sarkozy i Gordon Brown wydali zgodę na operację wojskową przeciw Kaddafiemu. I w rezultacie tłum rozstrzelał libijskiego przywódcę. W oczach Putina, to dowód podłości Zachodu. Przywódcy światowi zdradzili swojego, kolegę z klubu dla wybranych. Ze swoimi, tak się nie postępuje.

Świadomością przywódców zachodnich rządzi odmienna logika. Tam nie uważa się, iż czyjakolwiek legitymacja do sprawowania władzy wynika z przynależności do jakiegokolwiek klubu, choćby nawet do G8. Jesteś dziś szefem państwa, więc z tobą prowadzimy rozmowy. Jutro przegrałeś wybory, albo społeczeństwo przeciwko Tobie się zbuntowało, oznacza to, że nie masz już upoważnienia do sprawowania władzy. Nie ma mowy o żadnym cudownym błogosławieństwie, przynależności do grona wybrańców, szefowie państw nie różnią się od innych ludzi. można więc podać rękę szefowi innego państwa, nawet jeśli jest ludojadem, tak jak wymagają tego zasady etykiety dyplomatycznej. Ale można też później (nie w oczy) powiedzieć mediom, iż ów prezydent jest ludojadem, i wydać zgodę na przeprowadzenie przeciw niemu operacji wojskowej.

Takie zachowanie przywódców zachodnich wynika z tego, iż wszyscy oni znajdują się u władzy tylko na pewien czas, dokąd nie wygasną ich pełnomocnictwa. Owi prezydenci i szefowie państw w żadnym wypadku nie są członkami szczególnej kasty. Przez jakiś czas sprawują swój urząd państwowy, a potem przestają.


Szachinszach


Być może i Władimir Putin kiedyś, w taki sam sposób, myślał o sprawowanym przez siebie urzędzie prezydenta. Jednak mogło tak być, tylko w bardzo odległej przeszłości. Dziś jest on szachinszachem, carem wszystkich carów, szefem wszystkich szefów. Jest najdłużej sprawującym swój urząd prezydentem, najbardziej doświadczonym spośród wszystkich szefów państw na całym świecie. Z resztą, co to dla niego za partnerzy? Oni są tymczasowi, on zaś przyszedł na długo. Dlatego 9go maja dla Władimira Putina, to nie tylko święto. Z tej okazji do Moskwy winni zlecieć się wszyscy szefowie świata. Cały elitarny klub winien zebrać się w stolicy Rosji, by zademonstrować swoją lojalność.

Jak jednak święto to wyglądać będzie w rzeczywistości? Szef ministerstwa spraw zagranicznych, Sioergiej Ławrow mówi, iż do Moskwy przyjedzie 26 prezydentów, o dwóch mniej, niż 10 lat temu. Ale pomija milczeniem fakt, iż w 2005 roku w Moskwie obecni byli niemal wszyscy szefowie państw grupy G8 z George'em Bushem na czele (nie przyjechał tylko Tony Blair). Teraz zaś przyjadą Chiny, Indie, KRLD, Mongolia, Kuba, kraje WNP i na koniec, gdzieś tak z piętnastu szefów państw trzeciego świata. Z państw Unii Europejskiej obecny w Moskwie będzie tylko prezydent Czech, Milosz Zeman.

Jednak ci zachodni prezydenci nie zdają sobie sprawy, z tego co zamierzają zrobić. Dla nich to zaledwie dyplomatyczne wyjście z sytuacji. Ale dla Władimira Putina to uderzenie, niczym obuchem po głowie. Jak wiele utraci na tym jego prestiż, czy nie pojawią się pytania o legitymność jego rządów?  9go maja zobaczymy, iż prezydent Putin nie należy już do klubu wybrańców. Być będzie jeszcze gorzej, gdy okaże się, że w ich oczach, nie jest już nawet szefem.

To by oznaczało, że także w polityce wewnętrznej możemy spodziewać się wielkich zmian. Mała szansa, że taki cios Władimir Putin zniesie w pełnym milczeniu.



Tłum. K.W.



Oryginał ukazał się na portalu slon.ru:
https://slon.ru/posts/49896







*Michaił Zygar (ur. 1981), wyróżniający się dziennikarz rosyjski młodszego pokolenia. Jego kariera w mediach jest olśniewająca. Po studiach pracował w dzienniku "Kommersant", później objął stanowisko zastępcy redaktora naczelnego rosyjskiego wydania magazynu "Newsweek". Obecnie jest redaktorem naczelnym jedynej w Rosji niezależnej stacji telewizyjnej "TV DOŻD'". 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com









2 komentarze:

  1. No bo kiedyś namaszczał pan Bóg, dzisiaj namaszcza KGB. Oops, znaczy się - FSB.

    OdpowiedzUsuń
  2. Innymi słowy : Putinowi odbuilo i Rosja rządzi teraz człowiek , który uwierzył w wykreowany przez siebie na potrzeby propagandy wizerunek superman'a...

    OdpowiedzUsuń