niedziela, 8 lutego 2015

Nawalny: dlaczego cię nie wsadzają?



Ponad 10 miesięcy temu Aleksieja Nawalnego, obdarzonego charyzmą jednego z przywódców rosyjskiej opozycji osadzono w areszcie domowym. Jest sądzony pod sfabrykowanymi zarzutami natury kryminalnej. Władze starają się jak mogą, by uniemożliwić mu udział w życiu politycznym Rosji. Przez kilka tygodni stycznia Nawalny ignorował warunki narzuconego mu aresztu. Zdążył wówczas udzielić szeregu ważnych wywiadów dla mediów rosyjskich i międzynarodowych. Wybraliśmy do tłumaczenia rozmowę na antenie radia „Echo Moskwy”. Nawalny wypowiedział się w niej o planach masowych akcji ulicznych, na temat aneksji Krymu, sytuacji w Czeczenii.


 

Trudno dziś przewidzieć, jaka będzie przyszłość  Aleksieja Nawalnego. Być może kiedyś wespnie się na szczyt rosyjskiej piramidy władzy. Tym bardziej warto dowiedzieć się dziś, co ma do powiedzenia i jakim językiem formułuje swoją krytykę i postulaty.
 


 

Aleksiej Nawalny jest jednym z przywódców rosyjskiej opozycji demokratycznej.
Czy uda mu się wspiąć na szczyt piramidy władzy, tak jak kiedyś Borysowi Jelcynowi ? 



Tatjana Felgengauer:
Dzień dobry, tu radiostacja „Echo Moskwy”, Witają się z państwem Tatjana Felgengauer i Irina Worobiowa. W naszym studio jest dziś Aleksiej Nawalny, żywy, prawdziwy. I możemy przeprowadzić z nim wywiad.

Aleksiej Nawalny:
Dobry wieczór.

Irina Worobiowa:
Wydawało nam się, że razem z tobą Aleksieju przyjdzie do nas cała armia FSINU (rosyjski zarząd więziennictwa – „mediawRosji”), może jeszcze ktoś. A jednak nikogo nie było. O co chodzi? Co się stało?

Przestali chodzić tak jawnie

Nawalny:
Zostawiłem swoją armię na ulicy. Przez ostatnich kilka dni przestali za mną chodzić tak jawnie. Ale  wcześniej, w naszym biurze Fundacji do Walki z Korupcją siedzieli funkcjonariusze, wydzieliliśmy dla nich oddzielne biurko, daliśmy ołówki, farby i kiedy ja walczyłem z korupcją, oni tam siedzieli i mnie pilnowali. Przed moją klatką schodową stoi samochód FSIN, wystarczy rzut oka, by zobaczyć, jak sobie w nim rozłożyli siedzenia. Im nie wolno spać w samochodach osobowych, więc się zmieniają, odpoczywają. Wszyscy czują się trochę dziwnie. Tam są przede wszystkim oficerowie o wyższych stopniach – pułkownicy, podpułkownicy. Czują się głupio i chyba się trochę wstydzą, i ja i oni nie rozumiemy, co mamy robić. A jednak to wszystko wciąż trwa.

Felgengauer:
Porozumiewacie się jakoś? Rozmawiacie o czymś? Podszedł pan do nich i powiedział: przestańcie za mną chodzić? A oni odpowiadają: nie możemy, Aleksieju Anatoliewiczu. To nasz obowiązek, musimy za panem chodzić.

Nawalny:
Kiedy wychodzę z klatki schodowej, podchodzą do mnie, pytają, dokąd pan pojedzie? Odpowiadam, że do pracy. Na to oni, niech pan nie jedzie za szybko, żebyśmy pana nie zgubili. Więc jadę… Był taki okres,  kiedy chodzili ze mną do biura, siedzieli tam, pilnowali mnie.

Worobiowa:
No i oddał im pan 6781 rubli za bransoletkę?

Nawalny:
Już oddałem. Po co mi to? Bransoletka rzeczywiście była własnością FSINu. Kiedy zakładali mi ją, podpisałem sto dwadzieścia różnych kwitów. Wczoraj zatrzymali mnie koło klatki schodowej i je pokazali. Zgłosili oficjalne roszczenie, ja przeciąłem bransoletką, a ona kosztowała 6781 rubli. Już dziś wysłałem im przekaz.

Worobiowa:
Na twój temat krążą dwa sprzeczne poglądy. Jedni mówią, że sam prosisz się o to, by cię aresztowali i wsadzili. Inni twierdzą, iż działasz w strefie bezpieczeństwa, orientujesz się, że nic ci się nie stanie, że oni tylko tak szumią. Który z tych poglądów jest bliższy rzeczywistości?

Koszulka w paski

Nawalny:
Sama rozumiesz, w naszym kraju, niestety, jeśli podejmujesz jakieś sensowne działania, wszyscy na około mówią: szukasz guza, chcesz, żeby cię wsadzili. Słyszę to od wielu lat. Ale ja robię to, co uważam za słuszne.

Siedziałem bezprawnie w areszcie domowym. Wytoczono mi nielegalnie sprawę kryminalną. Mój brat, choć jest niewinny, siedzi teraz w więzieniu. Kiedy sąd dzielnicy Zamoskworieckiej dopuścił się naruszenia Kodeksu Postępowania Karnego i Kodeksu Karnego, kiedy podjął szereg absurdalnych decyzji, oświadczyłem, że ja się temu nie podporządkuję. Nie mam obowiązku wykonywania nielegalnych poleceń. Jutro przyjedzie do mnie policja i powie, czego mi się zabrania…  albo, powiedzą, że od teraz wolno mi zakładać wyłącznie koszulkę w paski… Wtedy też powinienem się posłuchać? Nie.

Worobiowa:
Zaczekaj. Więc to wygląda tak, Oleg siedzi, twoim zdaniem, nielegalnie. Ty zaś zdjąłeś bransoletkę, choć nikt nie organizuje ucieczki Olega z więzienia. Gdzie granica, której nie wolno przekroczyć? Znajdujesz się jeszcze w bezpiecznej strefie? nic ci w niej nie grozi….?

Nawalny:
Gdyby aresztowali mnie u wyjścia z waszego studia, odwieźli do aresztu, stamtąd także nie mógłbym uciec. I Oleg też niczego zrobić nie może. Ja sam, w zasadzie czuję się swobodnie. Kiedy zdejmowałem bransoletkę i wychodziłem na Plac Maneżowy, rozumiałem, że grozi to utratą wolności. I co miałem zrobić w związku z tym?

Rozumiałem  od początku, od chwili, kiedy zacząłem badać korupcję w Gazpromie, albo w banku VTB, że to też grozi aresztowaniem. I co? Taki jest wybór każdego człowieka. Ja dokonałem swojego. Bywa, że ryzyko jest większe, bywa że mniejsze.

Felgengauer:
30 grudnia kiedy pojechał pan na Plac Maneżowy, podjął pan tę decyzję pod wpływem emocji?

Nawalny:
Tego dnia posadzili mojego młodszego brata. Posadzili go za mnie, za moją działalność, prawda? Powiem otwarcie, to było dla mnie doświadczenie emocjonalne, nie będę kłamać, wtedy podjąłem prawidłową decyzję. Jeśli wzywałem wszystkich (także na falach waszego radia, przez twój telefon, który przypadkowo podczas przepychanki z policją okazał się w moich rękach), to znaczy że nie miałem moralnego prawa do tego, by pozostać w domu.

Worobiowa:
Kiedy już wspomnieliśmy o 30 grudnia, kto odpowiada za niepowodzenie tej akcji?

Nawalny:
Co to znaczny niepowodzenie? Cuda się nie zdarzają.

Worobiowa:
Przecież to była nieudana akcji.

Nawalny:
Ja bym się nie zgodził. Jeśli 30 grudnia zwolniono by z więzienia Butyrki Olega, i więcej jeszcze, tego właśnie dnia ogłoszono, że jest niewinny, że w kraju zaczynają się reformy polityczne, że wszyscy będą mogli uczestniczyć w wyborach i będziemy znowu wybierali burmistrzów miast, że w Rosji będą uczciwe sądy, wtedy moglibyśmy pochwalić się sukcesem. Sukces odniesiemy wówczas, kiedy w kraju zacznie obowiązywać prawo, kiedy sądy nie będą wsadzać niewinnych ludzi. Wcześniej, czy później do tego dojdzie, jestem o tym przekonany. A 30go grudnia trudno było spodziewać się, że zdarzy się to samo, co  i 18 lipca 2013 roku…. (18 lipca 2013 roku Nawalny został skazany w procesie „Kirowlesu”, tego samego dnia wieczorem prokuratura zwróciła się do sądu o zwolnienie go z więzienia w związku z jego udziałem w wyborach mera Moskwy – „mediawRosji”)

Worobiowa:
Wtedy latem…

Nie jesteśmy mniejszością

Nawalny
Wtedy mnie posadzili i następnego dnia zwolnili razem z sądzonym ze mną Piotrem Oficerowem. Takie cuda ciągle się nie zdarzają. Nie myślcie, że na Kremlu siedzą ludzie nerwowi, i że to się będzie powtarzać, najpierw aresztują, potem zwalniają, bo ludzie wyszli na ulice…

Tych ludzi można tylko zmusić, demonstrując siłę. Dlatego właśnie uważam, iż nie są nam potrzebne jakieś emocjonalne, nieuzgodnione z władzami działania. Potrzebne nam są akcje masowe, kiedy na ulice wychodzi dużo ludzi, i nie tylko po to, by po prostu bronić Olega Nawalnego, lecz by występować w obronie skazanych niesprawiedliwie, tych wszystkich, których dotknęła wszechobecna w naszym kraju niesprawiedliwość….

Uważam, iż w ramach naszej polityki „wiecowej”, „ulicznej” powinniśmy podjąć wysiłki, by kolejna demonstracja była jak największa, by tym samym zademonstrować władzom i samym sobie, że będziemy domagać się zmian, i że nie jesteśmy nic nieliczącą się mniejszością, pozostającą na marginesie. Że to nie o nas mówią, iż jesteśmy grupką siedzących w swoistym getcie liberałów, że jest najwyżej 3 % i że możemy zdobyć się najwyżej na ciche popiskiwanie: zwróćcie nam prawa człowieka!

W gruncie rzeczy większość ludzi w naszym kraju domaga się tego samego. Chce walki z korupcją, reformy sądownictwa, zwyczajnie uczciwych  sądów, wyborów na stanowisko mera, i tak dalej. We wszystkich tych kwestiach mamy za sobą większość. To nas w tych sprawach popierają 84%, a nie Putina, czy partię „Jedna Rosja”. Pod tymi hasłami powinniśmy zbierać ludzi, te hasła powinniśmy akcentować.

Felgengauer:
Pan ma określone oczekiwania wobec swoich zwolenników, chciałby Pan, by zademonstrowali na ulicach swoją aktywność, oni mają swoje oczekiwania wobec Pana. Na ile są one zbliżone? Od Pana ludzie stale oczekują, niech pan powie Aleksieju, co mamy robić, dokąd mamy iść, jakie wznosić hasła. Wyjść, czy też nie?

Nawalny:
Powiedzcie szczerze, Ira i Tania, czy jesteście moimi zwolenniczkami? Przecież opowiadacie się za zdrowym rozsądkiem. Moim zdaniem wszyscy ludzie aprobują pewne proponowane przeze mnie idee podstawowe. I nie chodzi o to, że są moimi zwolennikami, a o to, że dla nich najważniejszy jest zdrowy rozsądek.

Jak w ogóle, zdrowo myślący człowiek może występować przeciwko reformie sądownictwa, która zapewni nam uczciwe sądy. Nie trzeba oglądać się na Nawalnego, nie trzeba orientować się na niego i jego słowa, ja tu nie głoszę żadnych proroctw, ważne, to co mówią zwykli obywatele, trzeba wychodzić na ulice i formułować własne żądania.

To przykra konstatacja, ale jej nie unikniemy, to nie my tak zorganizowaliśmy nasze życie. Nie mamy obecnie do dyspozycji żadnych metod, by osiągać swoje cele, możemy tylko organizować jak największe manifestacje, tak jak to było na początku lat dziewięćdziesiątych.

Felgengauer:
Ale polityk z ambicjami przywódcy winien, rzecz jasna, być gotowy do udzielenia odpowiedzi na te pytania: co powinniśmy robić? Dziś, jutro, pojutrze?

Nawalny:
Odpowiadam na te pytania. Uważam, że jeśli idzie o naszą politykę „uliczną”, powinniśmy szykować wielkie akcje, trzeba je organizować w dużych miastach, przede wszystkim w Moskwie.

Felgengauer:
Ma pan zamiar organizować wszystko zgodnie z ustawą o demonstracjach, to znaczy będziecie na adres władz kierować odpowiednie zawiadomienia?

Nawalny:
Tak będziemy informować władze.

Sprawa dla Nawalnego

Worobiowa:
Zwróciłam uwagę na pewien interesujący szczegół, istnieją problemy dla ludzi szczególnie dotkliwe, na przykład likwidowane są połączenia kolejowe, więc pytają się, dlaczego Nawalny i jego zespół tym się nie zajmują? Tego rodzaju oczekiwania są dla was zrozumiałe, czy też nie są dla was istotne?

Nawalny:
Ale tym też się zajmujemy. Z jednej strony rozumiem dobrze, cokolwiek by się nie stało, gdy pojawiają się jakieś negatywne zjawiska, tyle tego się dzieje w naszym życiu społeczno gospodarczym, wspomniałaś choćby o pociągach dojazdowych, ludzie rzeczywiście  się do nas zwracają, niech Nawalny zajmie się tym jak najszybciej. Zlikwidowali przedszkola, sprawa dla Nawalnego.

Nawiasem mówiąc zajmujemy się pociągami dojazdowymi, bo w tej dziedzinie istnieje masa korupcji.

Worobiowa:
Sformułuję to inaczej. Mówiłam o tym, że jeżeli nie ma nikogo innego, do kogo można by się zwrócić o kim wiadomo, że coś załatwi, że zrobi, to jak się czujesz ty, twój zespół, sprawia wam to przyjemność, czy wzbudza przerażenie, kiedy uświadamiacie sobie, że ludzie idą tylko do was, że jesteście jedyni.

Nie możemy zmienić prezydenta

Nawalny:
Nie ma w tym nic strasznego, ani przyjemnego. To coś normalnego. Ale sformułowałaś to precyzyjnie, ludzie idą do nas, bo nie mają do kogo więcej się zwrócić. Przychodzi na przykład taki list: Aleksieju, dzień dobry, w całym mieście wyłączyli nam gorącą wodę. Wtedy rozumiem, że ludzi doprowadzono do kresu wytrzymałości. I dlatego napisali do mnie. Dzięki temu łatwiej spojrzeć mi na rzeczywiste problemy istniejące w naszym kraju.

Oczywiście, rozumiem bardzo dobrze, dlaczego do mnie piszą. Od razu im tłumaczę, że nie zawsze mogę pomóc w kwestii gorącej wody. Zrobimy to, co leży w naszych możliwościach, spróbujemy wszystko wyjaśnić, pewnie tak się stało dlatego, że wasze służby komunalne nakradły, co niemiara. Ale choć zorientujemy się, kto co ukradł, nie jesteśmy w stanie zmienić człowieka na stanowisku mera, nie możemy zwolnić gubernatora złodzieja, i nie mamy możliwości by zmienić ministra odpowiadającego za służby komunalne w całym kraju, za to, że nie jest zdolny do opracowania rozumnej strategii dla tej dziedziny gospodarki. Nie możemy tez zmienić bezmyślnego premiera Miedwiediewa i nie możemy doprowadzić do dymisji tolerującego całą tę korupcję prezydenta Putina. Dlatego powinniśmy wszyscy razem podjąć walkę o charakterze politycznym, po to by rozwiązać także problem waszej gorącej wody.

Felgengauer:
Mam takie wrażenie, że do studia przyszedł Aleksiej Nawalny wielki przeciwnik korupcji, ale nie Aleksiej Nawalny – polityk. Obszary zainteresowania polityka winny być o wiele szersze.

Nawalny:
Uważam, że polityk, powinien mieć swój zawód, zgodzicie się? Polityk nie jest zwykłym człowiekiem wypowiadającym się na różne tematy, mielibyśmy wówczas do czynienia z jakimś diabelskim politologiem, gotowym do komentowania wszystkich możliwych tematów. Ale ja mam zawód, mam swoją wyspecjalizowaną organizację. Moja specjalność to walka z korupcją, jestem z wykształcenia prawnikiem. Byłem adwokatem do czasu, aż pozbawiono mnie statusu prawnika z powodu pierwszej sprawy o charakterze kryminalnym. Dlatego mam też swoje zainteresowania zawodowe. Ale to nie oznacza, że nie mam poglądów i na inne tematy, zaczynając od napadu terrorystycznego w Paryżu, kończąc na wielu innych sprawach.

Krym, problem na pokolenia

Worobiowa:
Interesuje mnie na przykład stary wywiad Aleksieja Nawalnego udzielony naszej radiostacji. Wówczas Aleksiej Nawalny stwierdził, że Krym, tak czy inaczej, jest nasz. Zaraz potem podniosła się fala krytyki, jak to tak, Nawalny zajął takie stanowisko, nasz Nawalny okazał się na stronie tych… Nazywa się ich różnymi słowami…

Nawalny:
Nawalny powiedział wtedy prawdę, tłumaczyłem wówczas, że problem Krymu będzie aktualny latami. I że to nieracjonalne by oczekiwać, iż Krym zostanie zwrócony Ukrainie w przewidywalnej przyszłości. Na tym polega stopień komplikacji problemu stworzonego przez samego Putina. Ta sytuacja wykreowana przez niego, będzie trwała latami, tak jak kwestia Północnego Cypru, Wysp Falklandzkich, czy japońskich terytoriów północnych. Nasze wnuki będą się z tym męczyć, z sankcjami, itd., itd.

Prawda wygląda tak, faktycznie Krym został przyłączony do Rosji. I teraz latami będziemy się zajmować jego problemami, będzie nam trudno je rozwiązać, na razie nie widać rozumnych rozwiązań. Niestety, świat nie wie co robić z problemami tego rodzaju.

Kwestia odpowiedzialności

Felgengauer:
Porozmawiajmy o odpowiedzialności, nie tylko za słowa, ale i za ludzi. Czuje się Pan odpowiedzialny za tych wszystkich, którzy wychodzą, wychodzili, będą wychodzić na ulice, odpowiadając na pana apele, deklarujących że są pana zwolennikami? Rozumiemy dobrze, iż w Moskwie w dzisiejszych warunkach, udział w akcji uznanej przez władze za nieuzgodnioną, nielegalną może być niebezpieczny.

Nawalny:
Tu nie ma dwóch zdań, czuje się odpowiedzialny. Być może wyolbrzymiam swoją rolę…. Każdy dorosły człowiek, ogromna ilość ludzi wychodzi na ulice nie dlatego, że obdarzają mnie szczególną sympatią, ale dlatego że drogie im są zasady ważne dla wszystkich ludzi.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że ponoszę odpowiedzialność za każdego zatrzymanego, pobitego, za to, że spadają na nich kary. Odpowiadam za to, że siedzi mój brat. I za wszystkich na których spadają kary administracyjne. Za to wszystko razem.


Felgengauer:
Polityka to częściowo show biznes. Z tym nic nie da się zrobić. Swoje zasady i hasła propaguje pan już nie jeden rok. I w polityce jest pan obecny od dawna. Jak się panu zdaje, liczba pana zwolenników zwiększa się, czy maleje?

Nawalny:
Tak jak dawniej jest ich bardzo wielu. Nie jestem pod tym względem pesymistą.

Felgengauer:
Robicie przecież jakieś sondaże, szacunki?

Nie brakuje nam zwolenników

Nawalny:
Robimy badania socjologiczne i dlatego widzę, że tych ludzi jest dużo, że wciąż ich przybywa. Dawniej wiele problemów nie wyglądało tak poważnie, przeprowadzano wybory merów miast, gubernatorów, ludzie nie zastanawiali się specjalnie, co się dzieje, Ale teraz to się wszystko likwiduje. Może się powtórzę, moja ocena rozmiarów udzielanego nam poparcia nie jest pesymistyczna. Nie odczuwam depresji, obserwując nie kończące się debaty prowadzone w środowisku ogarniętej pesymizmem inteligencji, mój Boże, wskaźnik poparcia dla nich wynosi 84%, nie mamy wyjścia, opuszczamy ręce, zapłaczmy i wyjeżdżajmy… To bez znaczenia… Wszystkie punkty naszego programu cieszą się znacznym poparciem. Zaproponowaliśmy uchwalenie ustawy o walce z nielegalnym bogaceniem się urzędników, prowadziliśmy sondaże na ten temat kilka razy, w tej sprawie cieszymy się poparciem na poziomie 87 %. 70% mieszkańców Rosji uważa, że burmistrzów miast i gubernatorów należy wybierać. Ponad 80% domaga się reformy systemu sądownictwa, a jeśli zadać to samo pytanie ludziom, którzy zetknęli się z naszymi sądami, wskaźnik poparcia będzie jeszcze większy.

Mamy ogromne poparcie, ludzie popierają nasze propozycje, nie mam tutaj żadnych kompleksów. Więcej nawet, brałem udział w wyborach, nie zostałem merem Moskwy, to prawda, ale nawet w konfrontacji z cenzurą, fałszerstwami wyborczymi, to one spowodowały, że nie odbyła się II tura, co trzeci mieszkaniec Moskwy oddał na mnie swój głos. Więc nie mam pod tym względem wątpliwości, mamy normalnych ludzi i jest ich dużo, stanowią większość. Ci ludzie chcą tego samego, co ja, chcą żyć normalnie i uczcie. Są przekonani, że taki styl życia możliwy jest także w Rosji.

Worobiowa:
Dlaczego więc te 70 i 84% wciąż głosują na Putina i „Jedną Rosję”? Jak to się dzieje?

Nawalny:
Przyczyna jest prosta. Choćby dlatego, że obecnie zabroniono mi udziału w wyborach. Na tym to polega, czasem czuję się zmęczony, kiedy muszę to tłumaczyć to po raz kolejny. Ale spróbuję wykorzystać obecność w waszym studiu, by objaśnić to jeszcze raz. Przyczyna tego, że Putin i „Jedna Rosja” zdobywają tyle głosów jest jedna, nie dopuszczają nas do udziału w wyborach. Nie tylko z resztą mnie.

Teraz na przykład obowiązuje mnie całkowity zakaz udziału w wyborach. Następnym razem, zgodnie z obowiązującym prawem, będzie to możliwe, nawet nie wiem kiedy, chyba w roku 2020. Do ostatnich wyborów do Moskiewskiej Dumy nie dopuszczono nikogo z naszych kandydatów. Więc na kogo można było wtedy głosować?

Kiedy poszedłem na wybory mera Moskwy, dostałem 30% głosów? Dostałem. Jestem przekonany, że gdyby nasza „Partia Postępu” została zarejestrowana, gdyby zaprzestano kręcenia i zwodzenia nas, tak jak dzieje się to obecnie, poszlibyśmy na wybory, nie mówię, nie wygralibyśmy za pierwszym razem, że pokonalibyśmy od razu „Jedną Rosję”, ale przez chwilę nie mam wątpliwości, że w takich okolicznościach „Jedna Rosja” utraciłaby większość w parlamencie. Dlatego tych 84% to fikcja, możliwa dlatego, iż wszyscy inni są blokowani.

Listy od Olega

Felgengauer:
Wróćmy do sprawy Pańskiego brata Olega. Teraz znalazł się w więzieniu. Co dzieje się obecnie? Jaki jest pański kontakt z bratem? Czego możemy się teraz spodziewać?

Nawalny:
Od 12 stycznia zaczęto przepuszczać wysyłane do niego listy. W Butyrkach zaczęła pracować cenzura, mogliśmy zacząć korespondować. Znam to po sobie, choć nie w oparciu o pobyt w prawdziwym więzieniu, a w areszcie śledczym. Kiedy człowiek się tam znajduje, trochę udaje śmiałka, nie chce nikogo martwić. Ale Oleg zachowuje się dzielnie, poprosił o podręczniki na nauki hiszpańskiego i portugalskiego.  Ogólnie wszystko u niego w porządku. Ale z drugiej strony, na jego przykładzie widać dobrze, iż system sądowy, prawny funkcjonują u nas nieprawidłowo, choćby dzisiaj sąd dla dzielnicy Twerskiej odmówił rozpatrzenia skargi adwokata Olega na umieszczenie go w areszcie. W obecnej sytuacji, sprawa Olega znajduje się jakby poza prawem. Wsadzono go do więzienia, choć sąd nie wydał w tej sprawie stosownego dokumentu, to jest całkowicie nielegalne, człowieka nie wsadza się do aresztu bez odpowiedniego papieru, jego posadzono. I niby wszystko jest w porządku. A on siedzi.

Worobiowa:
Dlaczego do więzienia nie wsadzają Aleksieja Nawalnego?

To samo pytanie: dlaczego cię nie wsadzają?

Nawalny:
Dobre pytanie. Zadajecie je za każdym razem, kiedy przychodzę do studia „Echa Moskwy”.

Felgengauer:
A pana wciąż nie wsadzają….

Nawalny:
I jak dawniej, nie mam na nie odpowiedzi. To oczywiste, że decyzja o moim aresztowaniu zależy od jednego człowieka. I ten człowiek kieruje się jakimś swoim wewnętrznym drogowskazem. Być może uważa, iż taki sposób postępowania jest chytrzejszy, bardziej dla mnie bolesny, bardziej podły. Pod tym względem jego intuicja była prawidłowa. Taki wyrok, jaki zapadł w mojej sprawie jest dla mnie najbardziej bolesny, także dla całej rodziny, powtórzę teraz, to co mówiłem w sądzie, krewnych sobie nie wybieramy, człowiek wybiera rodzaj swojej działalności, czym będzie się zajmował, a krewnych, bliskich nie. Oleg nie jest winny, że jego brat zajmuje się tym, czym się zajmuje. Ale najwidoczniej Putin zdecydował, tak będzie ostrzej i weselej, brata wsadzamy, a mnie pozostawia się w swego rodzaju zawieszeniu. Jak mi się wydaje główny pomysł polega na tym, bym znajdował się stale w izolacji.

Ale ja po prostu zdecydowałem teraz, że nie będę przestrzegał warunków aresztu domowego. W ten sposób zburzyłem wymyślony przez nich schemat operacji. Ale nie mam wątpliwości, że za chwilę wysuną pod moim adresem kolejny zarzut i zasądzą jakiś nowy areszt domowy. Poza tym, prokuratura już oświadczył, że wyrok, jaki zapadł w mojej sprawie jest niewystarczający i zamierza wystąpić z apelacją. Moje życie regulowane jest przez kolejne sprawy karne, kolejne ograniczenia, od trzech lat nie mam prawa wyjechać dokądkolwiek. Przez trzy lata nie wyjeżdżałem z Moskwy, a przez 10 miesięcy nie wychodziłem z mieszkania.

Felgengauer:
Nawiasem mówiąc, kiedy przez 10 miesięcy nie miał pan prawa opuszczania własnego mieszkania, na ile był pan w stanie obserwować pracę swoich współpracowników, na ile Pana oceny były trafne? Mogliśmy zauważyć, że pana fundacja zetknęła się z określonymi problemami…

Nawalny:
Wracam do wiecznego pytania zadawanego u was w studiu, dlaczego mnie nie posadzili? Staraliśmy się przygotować na taką ewentualność, Fundacja do Walki z Korupcją, Partia Postępu, wszyscy my… Opracowaliśmy plan na wypadek mojej izolacji, w takiej, lub innej formie, więzienia, aresztu domowego. Więc to, co się stało dla nikogo z nas nie było niespodzianką, wszyscy wiedzieli, czym mają się zajmować i tym właśnie się zajmowali. Na początku nie miałem praw do żadnych kontaktów. Potem ten zakaz został zniesiony… Najpierw zaczęli do mnie przychodzić współpracownicy fundacji. W moim mieszkaniu przeprowadzaliśmy robocze zebrania. Dlatego myślę, że miałem dostęp do potrzebnych mi informacji, oprócz tego jednak dużo czasu spędzałem oglądając telewizję. Wrażenie kolosalne.

Nawalny: projekt Kremla?

Felgengauer:
Mówi pan o tym, ze stale poddany jest pan izolacji, i że jakoś tam udało się panu z niej wyrwać. Ciekawe, że nikt nie próbuje się z panem skontaktować, zakulisowi oficerowie łączności… nikt się do pana nie zwraca: Aleksieju, mamy dla Pan wspaniałą propozycję, „niech pan dla nas zrobi to i to, a my w odpowiedzi się zrewanżujemy.” Na prawdę nie było nikogo takiego?

Nawalny:
Jak wiadomo, głównym łącznikiem między wszystkimi jest wasz redaktor naczelny (Aleksiej Wieniediktow – „mediawRosji”). Jednak nie przychodził do mnie z tego rodzaju propozycjami. Ale żarty na bok, nie, czegoś takiego nie było, nie było nigdy, nikt do mnie nie przychodził i ja się do nikogo nie zwracałem.

Felgengauer:
To odpowiedź dla wszystkich, którzy powtarzają, iż Aleksiej Nawalny to projekt Kremla.

Nawalny:
Jak mi się zdaje, to dla Kremla jest oczywiste. Czego można się po mnie spodziewać? Przyjdą i powiedzą, Aleksieju niech pan nie wychodzi na ulicę, albo proszę już więcej nie powtarzać, że „bracia Rotenbergowie rozkradli budżet”, albo „nazywać chuliganów chuliganami”. Moim zdaniem, w Kremlu nie pracują idioci. Jeśli udało im się zdobyć władzę w takim ogromnym kraju, to z pewnością nie są idiotami. Oni też potrafią w miarę trafnie ocenić rzeczywistość, w tym także szanse na to, by mnie do czegoś namówić…

Plan Nawalnego

Worobiowa:
No to spróbujmy porozmawiać o rzeczywistości. Mam teraz na myśli Aleksieja Nawalnego jako polityka. Sytuacja społeczno-gospodarcza w kraju jest bardzo złożona. Sytuacja na Ukrainie bardzo skomplikowana. I wyobraźmy sobie, że w tych trudnych okolicznościach Aleksiej Nawalny został prezydentem Rosji. Jak wyciągnąć kraj z obecnej biedy? Co robić? Tylko niech pan postara się bez pustych haseł, że ten, kto rozkradł i rozwalił…. Od czego zacząłby Aleksiej Nawalny jako szef państwa?

Nawalny:
Co to znaczy bez haseł? Walka z korupcją to hasło, czy propozycja?

Worobiowa:
W porządku. Walka z korupcją. Więc wyobraźmy sobie, że tych wszystkich, kogo Nawalny i jego drużyna uważają za skorumpowanych żulików nie ma.

Nwalny:
Chcecie ode mnie usłyszeć jakiś w miarę realistyczny program?

Worobiowa:
Chcę sobie wyobrazić, czego spodziewać się po Aleksieju Nawalnym? Od czego by pan zaczął?

Nawalny:
Wysłanie już nazajutrz unurzanych w korupcji na księżyc, to podejście nierealistyczne. Nawet gdyby zmieniła się władza, w tym kierunku poleciał sam Putin, a ja w przedziwny sposób wylądowałbym na Kremlu. Wszyscy kanciarze i tak pozostaliby na swoich miejscach. A tak w ogóle Rosji potrzebne są poważne reformy. Rzecz jasna powinniśmy kontynuować walkę z korupcją. Chodzi o to, by tak uregulować nasz system prawny, by potrafił samodzielnie przeciwstawić się korupcji i nie dopuszczał do jej odradzania. Konieczne jest potwierdzenie gwarancji dla prawa własności. Nasze przedsiębiorstwa państwowe wymagają zmian. Mapę drogową naszych reform narysowano już dawno, inna sprawa, ze nikt się nimi nie zajmuje.

Worobiowa:
Wszystko słusznie. To jest potrzebne zwłaszcza teraz, kiedy borykamy się z niskimi cenami ropy, z sankcjami. Ale poza tym, potrzebne są jakieś pilne działania, by ludzie nie wpadli w biedę, żebyśmy uniknęli wielkiego krachu… Ma pan jakiś plan… prezydent, rząd dzielą się z nami swoimi planami. A Aleksiej Nawalny…?

Nawalny:
Aleksiej Nawalny ma swój plan. Niektórzy członkowie rządu mówią o tym otwarcie, czeka nas spadek PKB do 5%. I jego źródłem jest nie tylko spadek cen ropy. Nasz system polityczny, nasza sytuacja polityczna uniemożliwiają rozwój kraju. Wszystkie wysili władz skoncentrowane są wokół jednej idei, jak zapewnić Putinowi dożywotnią prezydenturę. Nasz system władzy nie zajmuje się niczym innym. Co w ostatnim czasie robił rząd? –nie było go stać na nic więcej poza serią chaotycznych ruchów.

Przede mną w waszym studiu występował Siergiej Aleksaszenko (były zastępca szefa Banku Centralnego Rosji, obecnie radykalny krytyk polityki gospodarczej Kremla – „mediawRosji”). Mówił świetnie, pokazywał, że władze nie mają żadnego planu. Plączą się nawet w drobiazgach. Podam jeden przykład, zwróciłem na niego uwagę. Miedwiediew zaakceptował propozycję, ja także zgłaszałem ja swego czasu, by urzędników usunąć z rad nadzorczych korporacji należących do państwa. Wprowadzono to z wielką pompą w 2011 roku. Ale dzisiaj usłyszeliśmy oświadczenie o powrocie urzędników do rad nadzorczych. Więc skąd u tych ludzi miałby się wziąć jakiś sensowny plan, jeśli jedyne zadanie jakie przed nimi postawiono polega na zagwarantowaniu Putinowi dożywotniej władzy.

Dożywotnia prezydentura to nie dla mnie. Prezydent i rząd mają określone zadania. Mają do dyspozycji określony czas i w miarę możliwości powinni rozwiązywać kwestie gospodarcze, a nie myśleć o tym, jak zagwarantować sobie kolejną kadencję.


Aleksiej Nawalny wielokrotnie doświadczył zatrzymania przez policję podczas organizo-
wanych przez opozycję demokratyczną manifestacji. 



Emigracja jest kapitulacją

Felgengauer:
Jeden ze słuchaczy pyta, jakiej rady udzieliłby pan ludziom, wyjeżdżać, czy nie, wielu na serio myśli o emigracji…

Nawalny:
Każdy decyzję w tej sprawie musi podjąć samodzielnie. Na podstawie własnej sytuacji życiowej. Myśląc o dzieciach, rodzicach, o tym, czego się dorobił. Ale dla mnie emigracja jest kapitulacją. Rzecz jasna myślałem i o tym, zastanawiała się moja rodzina. A jednak nigdy nie rozpatrywaliśmy emigracji jako scenariusza możliwego do wprowadzenia w życie. Uznaliśmy, że to wyjście nie dla mnie, w końcu zajmuję się działalnością polityczną. Wierzę, że prędzej, czy później Rosja stanie się normalnym krajem, i że powinienem zrobić wszystko, co w moich siłach, by Rosja znormalniała.

I właściwie dlaczego na koniec końców miałbym wyjechać z własnego kraju i zostawić go na pastwę gromady żuli. Przecież w gruncie rzeczy żuliki stanowią mniejszość, ich nie jest tak wielu. Oni po prostu korzystają z naszej bierności. Nasza praca musi stać się trochę bardziej efektywna, to wszystko. To dotyczy także mnie samego.

Worobiowa:
Wierzy Pan w ludzi, tych co tu mieszkają?

Nawalny:
Wierzę. Rozmawiam z nimi. Znów historia oparta na doświadczeniu osobistym. Podczas kampanii wyborczej kontaktowałem się z różnymi przedstawicielami inteligencji. Przeprowadziłem 90 spotkań z wyborcami, uczestniczyły w nich dziesiątki tysięcy ludzi, na ile to było możliwe rozmawialiśmy wspólnie. Wśród nich byli emeryci, wojskowi, milicjanci, ludzie z różnych środowisk, wszyscy się ze mną zgadzali. Kiedy wywożono mnie z Placu Maneżowego w dniu 30 grudnia, rozmawiałem z funkcjonariuszami 2go pułku operacyjnego, też nie zauważyłem jakichś różnic. Opowiadali jak żyją w swoich internatach na 18 metrach kwadratowych, a ja im opowiadałem o pensji Sieczina – 5 milionów rubli dziennie.

Jeszcze wrócę do pytania o to, czy mam odpowiedni plan. Istnieje szereg prostych, oczywistych rzeczy wymagających zmiany zaraz, jutro. Nie potrzebne są nam różne monopole, trzeba je zniszczyć. W naszym kraju nie powinno być miejsca dla takich szefów korporacji państwowych jak Igor Sieczin. Robią niewiele, wpędzają swe firmy w długi i ustalają sobie wynagrodzenie w wysokości 5 milionów rubli na dzień.

Kadyrow i 20 tysięcy facetów z automatami

Worobiowa:
Jeszcze o aktualnej polityce. Jak pan wie prowadzę u nas w radio audycję „Blog-out”. Zauważyłam ciekawą rzecz. Przez jakiś czas pana blog cieszył się największą popularnością, teraz jednak mamy dwóch liderów, dołączył do pana Ramzan Kadyrow. Ostatnio ten ostatni zaczął w stosunkowo ostrej formie wypowiadać się na temat tego, co dzieje się u nas w kraju. Chciałam zapytać pana o Kaukaz, panuje tam teraz względny spokój dlatego, że władzę sprawuje Kadyrow, czy też odwrotnie, jego obecność w regionie prędzej, czy później doprowadzi do wybuchu?

Nawalny:
Jaki tam spokój... W telewizji pokazują nam stadion, na nim 20 tys. brodatych facetów z automatami. Ci ludzie, to właśnie są nielegalne formacje zbrojne. Jeśli to tylko policja, to co na stadionie robią z automatami. Jeśli wojsko, to mamy inne ciekawe pytanie, po co wydano im broń, kiedy wysłano ich na stadion? Zobaczyliśmy coś na kształt ordy, szariackiej armii podporządkowanej nie wiadomo dlaczego jednemu człowiekowi, szefowi jednemu z podmiotów Federacji. Jednak do jego obowiązków nie należy dowodzenie policją, albo prokuraturą, jemu nie powinien być podporządkowany ani jeden człowiek w mundurze, to nie są zadania dla gubernatora. A tu mamy jakąś dziką dywizję, ci ludzie wznoszą okrzyki z poparciem dla Putina, ale podtekst tego zgromadzenia jest dla mnie oczywisty. „Macie dalej nam dawać pieniądze, przyjrzyjcie się, mamy 20 tys. ludzi, będą strzelać, jeśli zechcą”.

Putin tak w odniesieniu do Czeczenii, jak i do Ukrainy popełnia kolosalny błąd. Z jego konsekwencjami borykać będziemy się my, nasze dzieci, a może i nasze wnuki. Pozwoliliśmy na to, by w Czeczenii powstało nikomu nie podporządkowane państwo oparte na zasadach szariatu.

Worobiow:
Kadyrow nie słucha się nawet Putina?

Dylemat Kadyrowa

Nawalny:
Nie słucha. Formalnie, wszędzie powiesił jego portrety, powtarza, że „Putin to nasz bohater, a my go bardzo kochamy”… I tak dalej. Ale wszystko to, co dzieje się na terytorium Czeczenii już dawno wyszło poza ramy obowiązującego porządku prawnego. Mamy do czynienia ze specyficzną umową, my im płacimy daninę, a oni robią, co chcą.

W porządku, niechby w ten sposób rozwiązano całkowicie problem terroryzmu. Niby wszystko zostało odbudowane, mają 20 tys. ludzi z automatami. A jednak nagle na Grozny napada 20, a może nawet 100 ludzi, podpalają budynki państwowe, w mieście strzelają czołgi, to najlepsze świadectwo, ze problem terroryzmu w Czeczenii, zaprowadzenia porządku nie został rozwiązany do końca. I co z tym będzie dalej?

Jeśli na przykład, jutro coś stanie się z Putinem… Odleci na księżyc, powie, mam Was dość i schowa się w Soczi… Jak wtedy zareaguje Ramzan Kadyrow? On przysięgał na wierność Putinowi. I usłyszymy od niego do widzenia. Mamy teraz państwo oparte na zasadach szariatu. I ja słyszałem, że w Moskwie w radiostacji „Echo Moskwy” znieważono Proroka, więc oddzielamy się od was, mamy teraz do dyspozycji dobrze uzbrojone siły zbrojne. Wszystko zostało odbudowane, teraz wystarczymy sami sobie. Albo idziecie z nami na wojnę, pobić nas będzie wam milion razy trudniej, niż w 1994 roku. Możemy tu też stworzyć Państwo Islamskie numer 2.

Felgengauer:
Patowa sytuacja?

Nawalna:
Niewiarygodnie skomplikowana. Trudno dziś o jakiekolwiek prognozy, co w takiej sytuacji będziemy robić. Nie będę chwalił Ramzana Kadyrowa, uważam go za wyjątkowo negatywną postać, ale on też jest w jakimś sensie zamachowcem-samobójcą…. Z jednej strony, on was, „Echo Moskwy” oskarża o znieważanie islamu, z drugiej strony, jacyś ludzie bardziej szaleni niż on sam, nazywają go zdrajcą. Oskarżają o zdradę islamu. Więc on stara się udowodnić, iż jest wielkim islamistą, po to choćby, by zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Jego sytuacja jest więc szalenie skomplikowana, jego życie wisi na włosku. Tam wszystko jest wzajemnie powiązane.

Jeśli z tej układanki wyeliminować określone indywidualności, te na których to się trzyma, Putina i Kadyrowa, grozi nam niekontrolowany chaos. To jest dla Rosji wielki problem, tak wiele u nas zależy od jednego człowieka. Wystarczy, że jutro spadnie na niego fortepian, albo przydarzy mu się coś innego, wszystko zacznie się rozsypywać. Tak być nie powinno. Powinniśmy zbudować system zdolny do funkcjonowania. Niechby pod kolei umarło pięciu prezydentów i premierów, padło ofiarą nieznanej choroby… Wtedy winien przyjść szósty. System powinien działać bez awarii.

Potrzebne są setki tysięcy ludzi

Felgengauer:
Zostało nam niewiele czasu. Chciałabym znów porozmawiać o ludziach i pana planach. Weźmy dla przykładu masowe akcje uliczne, jaka taktyka będzie w tym wypadku bardziej prawidłowa? Samoorganizacji? Jak w 2011 roku?

Worobiowa:
Jak wtedy, gdy ludzie zbierali się na Placu Błotnym?

Felgengauer:
Co pana zdaniem jest lepsze, Plac Błotny z samoorganizacją, czy człowiek, który weźmie na siebie odpowiedzialność i podejmie się działań organizacyjnych?

Nawalny:
Ja widziałem od środka, jak przygotowywano demonstracje na Placu Blotnym. I tam także nie brakowało organizacji, w takich sytuacjach trzeba powoływać sztab odpowiedzialny za konkretne działania. Samoorganizacja nie wystarczy. Weźmy kwestię zachęcenia ludzi do udziału w akcji, przyjdą, nie dlatego, że przekonają ich przywódcy, ale dlatego, że namówią ich do tego inni ludzie. Mam nadzieję, że i wy zaagitujecie swoich znajomych, że ci najbardziej aktywni i politycznie świadomi pociągną za sobą innych. Na wezwanie jednego człowieka, choćby najbardziej szanowanego, przyjdzie ograniczona ilość ludzi. Dla nas ważny jest szeroki oddźwięk… Musimy tłumaczyć wszystkim, „przyjaciele, chodźcie z nami, musicie być tego świadomi, jeśli w Moskwie i innych miastach nie zbierzemy na ulicach i placach setek tysięcy ludzi, nic się w kraju nie zmieni”. Tak to niestety funkcjonuje. W Kraju Zabajkalskim zlikwidowano dojazdowe pociągi elektryczne, ludzi zawiadomiono że po prostu przestaną chodzić. Na to mieszkańcy jakiejś wioski odpowiedzieli, w porządku, ale zablokujemy magistralę transsyberyjską. Już następnego dnia ogłoszono, że stare połączenia wracają na tory. Do tego doprowadziły władze, nic nie robi na nich wrażenia poza blokadą jakichś magistrali. Nie wzywam do podobnych akcji, ale z ubolewaniem konstatuję, iż nasze położenie zmusza nas do zajmowania się polityką uliczną w większym stopniu, niż byśmy sobie tego życzyli.

Zamierzamy dalej budować partię. Uważam iż na kolejnych wyborach, i nie jest ważne kiedy się odbędą, w 2016 roku, albo wcześniej, powinniśmy zgłosić zjednoczoną listę kandydatów. Mimo, iż tak jak zdarzyło się to w Moskwie, (Nawalny ma na myśli ostatnie wybory do moskiewskiej Dumy Miejskiej, gdy władze pod różnymi pretekstami formalnymi uniemożliwiły start w nich przedstawicielom opozycji – „mediawRosji”) wielu z nich nie zostanie dopuszczonych do wyborów. A jednak wydaje mi się, iż zwłaszcza w wielkich miastach mamy spore szanse na pokonanie „Jednej Rosji”. Opozycja osiągnęła taki stopień rozwoju, iż powinniśmy znaleźć wspólny język, nawet gdyby dla niektórych, miało to oznaczać pewną rezygnację z ambicji osobistych.

Felgengauer:
Na prawdę pan uważa, że przywódcy opozycji będą w stanie się porozumieć?

Nawalny;
Jestem jednym z nich. Jestem gotów do porozumienia ze wszystkimi.

Worobiowa:
Który raz z kolei…?

Nawalny:
Mnie to przyjdzie łatwo, bo ja i tak nie mogę zgłosić swojej kandydatury. A poza tym nie widzę tu problemów… Kogo miałbym wymienić? Kudrina? Parnas? (opozycyjna partia kierowana przez Michaiła Kasjanowa i Borysa Niemcowa – „mediawRosji).

Felgengauer:
Tylko, że oni wciąż mają ze sobą problemy…



Mimo wymierzonych w niego represji Aleksiej Nawalny
nie poddał się. Planuje masowe akcje uliczne. 
Nawalny:
Zgadzam się. Między nimi są pewne różnice. Za pewne dzięki swojej specyficznej sytuacji osobistej podtrzymuję przyjacielskie stosunki ze wszystkimi. I choć nie ma między nimi przyjaźni, będę się starał, by się zaprzyjaźnili. A poza tym, znaleźliśmy się w fatalnym położeniu. W 2008 roku trudno było sobie wyobrazić, iż w Rosji dziać się będzie to, co teraz.





Worobiowa:
Kiedyś skończy się pana areszt domowy, zwrócą panu paszport. Będzie mógł pan dokądś pojechać. Dokąd się pan wybierze?

Nawalny:
Wybrałbym się dokądś z dziećmi. Wszystko jedno dokąd. Z dziećmi… Dla wszystkich rodziców to wyjątkowo przykre, kiedy nie mogą na przykład obserwować jak ich dziecko uczy się pływać. Miejsce jest mi obojętne. Ważne bym mógł pobyć z dziećmi.

Felgengauer:
Dziękujemy bardzo. Na antenie radiostacji „Echo Moskwy” wystąpił Aleksiej Nawalny. Rozmowę z nim prowadziły Irina Worobiowa i Tatjana Felgengauer.

Worobiowa:
Wszystkiego najlepszego!


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Wywiad wyemitowała moskiewska radiostacja „Echo Moskwy”. Transkrypcję można przeczytać na jej portalu: http://www.echo.msk.ru/programs/beseda/1473084-echo/

Publikujemy wersję nieco skróconą w porównaniu z oryginałem. Ze względów stylistycznych poddaliśmy ją także pewnym zabiegom redakcyjnym. 





*Tatjana Felgengauer (ur. 1985), dziennikarka moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”. Pracuje w niej od 10 lat. Obecnie zajmuje stanowisko zastępcy redaktora naczelnego.





*Irina Worobiowa (ur. 1983), dziennikarka moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”. Działaczka partii „Jabłoko”, uczestniczka akcji protestacyjnych demokratycznej opozycji. 







O Aleksieju Nawalnym na blogu „Media-w-Rosji”:



Dobiega końca rozprawa sądowa przeciw Aleksiejowi Nawalnemu jednemu z przywódców rosyjskiej opozycji demokratycznej. Razem z nim postawiono przed sądem jego brata Olega. Obu postawiono sfabrykowany zarzut machinacji finansowych na szkodę francuskiej korporacji kosmetycznej Yves Rocher. Od wielu miesięcy Aleksiej Nawalny znajduje się w areszcie domowym. Władze chcą posadzić go z artykułu „kryminalnego”, nie za politykę. Prokurator zażądał drakońskiego wymiaru kary – 10 lat obozu karnego. Wyrok zostanie ogłoszony w połowie stycznia.
 
Poniżej wygłoszone w moskiewskim sądzie dla Dzielnicy Zamoskworieckiej ostatnie słowo Aleksieja Nawalnego.



Pozbawiona dostępu do popularnych mediów, gnębiona aresztami i brudną propagandą rosyjska opozycja przez lata nie potrafiła wykreować lidera zdolnego do zdobycia szerszego poparcia. Aż do chwili gdy nad moskiewskim niebem rozbłysła gwiazda Aleksieja Nawalnego. Marc Bennetts opowiada w jaki sposób nieznany działacz partii „Jabłoko”, prawnik,  bloger, stypendysta amerykańskiego uniwersytetu Yale  zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej. Jak udało mu się zbudować sukces swojej antykorupcyjnej kampanii wymierzonej w „żulików i złodziei”.



Niecały rok temu, Kreml gotów był spierać się z Aleksiejem Nawalnym środkami politycznymi. Jednak w związku z wydarzeniami na Ukrainie atmosfera w Rosji zmieniła się zasadniczo. W sytuacji stanu nadzwyczajnego Kremlowi potrzebni są nie opozycyjni politycy, a wrogowie narodu. Od czasów radzieckich wiadomo, jak się z nimi rozprawić. Najłatwiej wysłać ich do więzienia.

Artykuł dla internetowego wydania colta.ru napisała trojka moskiewskich publicystow i działaczy obywatelskich: Olga Romanowa, Maksym Trudoliubow, Oleg Salmanow.







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com











1 komentarz:

  1. Zastanawia mnie to, co Nawalny powiedział o Krymie. A może raczej - to czego nie powiedział. Sytuacja skomplikowana, na pokolenia... Hmmm...

    Ciekawe, czy Nawalny - jako Rosjanin - przy całym swoim krytycyzmie wobec Putina jednak uważa, że Krym jest i powinien być rosyjski, i niezależnie od okoliczności nie można dopuścić do zwrotu tego półwyspu Ukrainie? Czy to po prostu taka zagrywka pod publiczkę, jako że gros Rosjan chyba jednak uważa aneksję Krymu za dziejową sprawiedliwość (i wierzy w wyniki niesławnej pamięci referendum), w związku z czym jednoznaczna deklaracja w sprawie zwrotu zagrabionego terytorium Ukrainie byłaby politycznym samobójstwem?

    OdpowiedzUsuń