czwartek, 15 sierpnia 2013

Był sobie pewien pop….Jak wierzył i służył ojciec Pawieł Adelheim...

Marina Borisowa 

Magazyn "Russkij Rieportior"


5 sierpnia został zamordowany ojciec Paweł Adelheim, prawosławny duchowny. Rok temu podbił serca liberalnej części społeczeństwa, występując publicznie w obronie Pussy Riot. I kiedy dowiedzieliśmy się, że jest on także surowym krytykiem kierownictwa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, ojciec Paweł zrobił się modny. A teraz zamordowano go w nie całkiem jasnych okolicznościach. Przez cały tydzień to zagadkowe morderstwo było jednym z głównych tematów poruszanych przez media. Jedni nazywali ofiarę ostatnim niezależnym duchownym Patriarchatu Moskiewskiego, inni malowali portret - ikonę, nie brakowało spiskowych teorii wyjaśniających przebieg tragedii. Russkij Reportior podjął próbę wyjaśnienia dlaczego historia życia i śmierci ojca Pawła okazała się tak ważna dla wielu z nas.

Ojciec Pawieł Adelheim po swym wystąpieniu w obronie Pussy Riot zdobył wyjątjkowe uznanie w kregach rosyjskiej liberalnej inteligencji. 
 Ojciec Paweł sprawiał dziwne wrażenie. Wysoki, siwy, o twarzy jakby zdjętej z prawosławnej ikony. Był niezrównanym mówcą…  Ale kiedy poruszał temat dla niego wyjątkowo bolesny, wzajemnych stosunków pomiędzy parafialnym duchownym, a  cerkiewną władzą, zaczynał się denerwować, powtarzał się. Mogło się wydawać, iż obecnie to jedyna sprawa, która go naprawdę obchodzi.

Ale tak się zachowywał w Moskwie, uczestnicząc w konferencjach, lub seminariach, u siebie w parafii pozostawał zupełnie inny.

Jego dom na skraju Pskowa zawsze był otwarty dla ludzi. Ojca Pawła można było obudzić w nocy – nie odmawiał potrzebującym pomocy przez całą dobę. Jeśli ktoś stukał w furtkę, otwierał, nie pytał kto stuka. Sędziwy, chory, inwalida…. Kiedyś przygarnął sierotę, który ukradł pieniądze, nie własne ojca Pawła, a parafialne. I ten przypadek w jego życiu niczego nie zmienił. Także jego zabójca, chory psychicznie, przyjechał do ojca Pawła w poszukiwaniu pomocy. Mieszkał u niego trzy dni, a potem go zabił…. Nie wiadomo, czy duchowny zdawał sobie sprawę jak bardzo ryzykuje. Wydaje się jednak, że rozumiał.
„Misja pasterza odróżnia się od działalności pedagogicznej. Informując studentów o swojej specjalizacji ktoś, kto jest profesorem nie bierze na siebie odpowiedzialności moralnej. Misja pasterska jest wyrazem życia wewnętrznego pasterza, który dzieli się z wierzącymi doświadczeniem własnego życia duchowego.” – pisał ojciec Pawieł Adelheim na swoim blogu.

Tak myślał i żył. Zapominał co złe, przebaczał, pomagał. W odległości pięciu kilometrów od Pskowa kupił dom. W nim mieszkali młodzi ludzie, po zakończeniu pobytu w domu dziecka dla inwalidów. Udało mu się znaleźć kobietę do pilnowania spraw bytowych. Założyli ogród, w piwnicy powstała pracownia produkująca świeczki, by w jakiś sposób zarabiać na utrzymanie domu.

Razem z parafianami odbudował świątynię. Kiedy ją odzyskano w latach dziewięćdziesiątych, podczas nabożeństwa ludzie stali pod parasolami. Dziś aż trudno uwierzyć jak wiele zrobiono. W pobliżu wybudowano szkołę prawosławną, udało się dla niej zdobyć licencję oświatową, dzięki niewiarygodnej energii ojca Pawła.

Ludzie, którzy znali go blisko, podkreślają, iż był niesłychanie mądry, dobry, subtelny. Nie był jednak ani pokorny, ani specjalnie łagodny. Bez przerwy znajdował się z kimś w konflikcie, najpierw z władzą radziecką, później z władzą cerkiewną.

Jego oceny wielu wydawały się zbyt surowe. Nie raz prowokowały burzliwą reakcję w Internecie. Ojciec Paweł mówił, to co myślał. Był przyzwyczajony do stałej konfrontacji z jakąś siłę zewnętrzną, dla niego tego rodzaju postępowanie było czymś naturalnym – tego nauczyło go życie. Władza radziecka zniszczyła niemal całkowicie całą jego rodzinę. Dziadka ze strony ojca, przed rewolucją właściciela majątku pod Kijowem rozstrzelano w 1938 r. Ojca w 1942. Dziadek ze strony matki, półkownik wojsk carskich zaginął bez śladu podczas wojny domowej, matkę aresztowano w 1946ym.

Z pochodzenie Niemiec, syn i wnuk wrogów narodu znalazł się w domu dziecka, kiedy wojna była wciąż świeżym doświadczeniem, słowa „fryc” i „faszysta” były synonimami, tak więc można sobie wyobrazić tę szkołę życia, jaką ojciec Paweł przeszedł w dzieciństwie.

Potem w jego życiu zdarzyła się Karaganda i pierwsze zetknięcie z ludźmi, którzy za swoje poglądy religijne zapłacili obozowymi wyrokami po 15-20 lat i mimo to nie wyrzekli się wiary. Niedawnych więźniów obowiązywał zakaz odprawiania nabożeństwa, oni jednak je odprawiali, późno wieczorem, w prywatnych mieszkaniach. „Podjąłem decyzję, że zostanę kapłanem, kiedy miałem 13 lat” – opowiadał ojciec Paweł.

Z Karagandy wyjechał do rodziny w Kijowie i został „posłusznikiem” w Kijowsko-Pieczerskiej Ławrze. Ta służba także była nielegalna – ojciec Paweł mieszkał w celi u starego zakonnika, dyrygenta chóru. Dopiero w wieku 18 lat, kiedy osiągnął pełnoletniość  wyszedł z „podziemia”  i wstąpił do seminarium duchownego. Na trzecim roku wybrał się do rektora, by zaprotestować przeciw decyzji , by w seminarium zorganizować uroczyste zebranie w związku ze świętem 1 go maja. W tamtym roku 1 maja wypadał także Wielki Piątek. Wtedy wyrzucono go z seminarium.

A jednak został duchownym. Kiedy los rzucił go do miasteczka Kagan w pobliżu Buchary, ojciec Pawieł postanowił wybudować świątynię. Nie przerażało go, iż w tamtych czasach nawet na wbicie jednego gwoździa w pochyły płot cerkiewny potrzebna była paczka zezwoleń. I to, iż głównym zadaniem władzy było wówczas zamykanie cerkwi, nie zaś otwieranie nowych.

Wówczas aresztowano go po raz pierwszy, wlepiono mu 3 lata za „zniesławianie władzy radzieckiej”. Z obozu wyszedł jako inwalida bez nogi.

Jak się powszechnie uważa, wielu byłych łagrowiczów z trudem wytrzymuje najmniejsze bodaj zewnętrzne naciski. Ojcu Pawłowi się udało: przez wiele lat jego bezpośredni zwierzchnicy cerkiewni traktowali go z szacunkiem i zrozumieniem. Ale zwierzchnictwo zostało zmienione. Zaczęły się problemy. W pewnym momencie konflikt przestał mieć wyłącznie osobisty charakter, pojawiły się także głębokie różnice ideowe. Ojciec Paweł zdobył się na podjęcie bezprecedensowego kroku, pozwał diecezję do sądu powszechnego. Oskarżył ją o naruszenie federalnej ustawy o wolności sumienia. Ten na pierwszy rzut oka zdumiewający czyn, z punktu widzenia ojca Pawła był jak najbardziej uzasadniony. Z czysto niemiecką powagą odnosił się do kwestii statusu prawnego prawosławnej parafii. Przegrana w powszechnym sądzie, a potem w cerkiewnym, nie powstrzymała od publicznej obrony swego stanowiska.

„Ta modlitwa była wyrazem protestu przeciwko związaniu się ze sobą dwóch porządków nie do pogodzenia: mechanizmu władzy państwowej z substancją cerkwi, wolności z przemocą, miłości z interesownością. Sprowokowało ją państwo ze swoją pogardą dla opinii publicznej i Rosyjska Cerkiew Prawosławna odpychająca od siebie lud boży. Jeśli organy władzy państwowej naruszają prawa i wolności obywateli, nie ma komu się poskarżyć. Oparte na prawie sposoby obrony nie funkcjonują. To państwo popycha obywateli do „niesymetrycznej odpowiedzi”, a później rozprawia się z nimi przy pomocy „prawa.”

Ojciec Pawieł Adelheim o modlitwie grupy w moskiewskiej cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Wypowiedź na blogu z okazji 1 rocznicy wyroku w sprawie Pussy Riot 

Ojciec Pawieł wierzył święcie w potęgę słowa. W sędziwym wieku został nawet bloggerem. „Bywa iż proces tworzenia natrafia na przeszkodę, usunąć ja można wówczas, gdy w pełni uświadomimy sobie cerkiewną nieprawdę i oczyścimy się przez pokutę. Zanim zaczynamy budowę, należy oczyścić plac budowy od śmieci. W tym właśnie dostrzegam sens analizowania wad życia cerkwi” – pisał ojciec Pawieł.

Nie był ani dysydentem cerkiewnym, ani schizmatykiem. Zawsze czuł się częścią Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, nie miał najmniejszego zamiaru, by się od niej odłączyć. Tak właśnie odpowiadał sam, kiedy go o to pytano. Z drugiej strony, wydaje się, iż gdyby doszedł do wniosku, iż wszystko, co dzieje się w Cerkwi jest niewłaściwe i nie odpowiada duchowi Ewangelii, zapewne poszukałby dla siebie innego wariantu, dostawał propozycje tego rodzaju.

Ojciec Paweł po chrześcijańsku był gotów umrzeć, często o tym mówił. Choć na pewno nie przypuszczał, iż jego życie dobiegnie kresu w taki sposób. Ale we współczesnej Rosji  i taki scenariusz trzeba uwzględniać, gdy wstępuje się do seminarium duchownego. Przed takim ryzykiem stoją dziś prawosławni duchowni.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna, to nie tylko bogate parafie miejskie. To także tysiące parafii na głębokiej prowincji, tam gdzie cerkwi nie było przez lat pięćdziesiąt. Tam gdzie ludzie wciąż spijają się i dziczeją od beznadziejnego życia. Do batiuszki przychodzą przede wszystkim nie ci, których życie jest udane. Batiuszka nie może odmówić nikomu.




Ojciec Pawieł Adelheim po
zwolnieniu z łagru

Dossier:

Protojerej Pawieł Adelheim:

Urodził się 1 sierpnia 1938 roku w Rostowie nad Donem. Po aresztowaniu matki w 1946 roku przeniesiono go do Domu Dziecka, później razem z nią w Kazachstanie. Najpierw  w zsyłce, potem w Karagandzie, skąd wyjechał do Kijowa. Tam został „posłusznikiem” w Kijowsko-Pieczerskiej Ławrze.  Wstąpił do Kijowskiego Duchownego Seminarium, skąd usunięto go w 1959 roku.

W tym że roku arcybiskup Hermogen (Gołubiew) wyświęcił go na diakona Taszkenckiego Soboru Katedralnego. W 1964 roku ukończył Moskiewską Akademię Duchowną. Powierzono mu wówczas parafię w miasteczku Kagan w Uzbekistanie. Aresztowano go w 1969 roku, w 1970 skazano go na 3 lata obozu za „szkalowanie ustroju radzieckiego”.

W 1971 roku podczas buntu w kolonii karnej w osadzie Kyzył-Tiepa stracił prawą nogę. Zwolniono go z łagru w 1972 roku. Służył w diecezjach Taszkenckiej i Ryskiej, a od 1976 roku w Pskowie. W 1992 roku przy swoje cerkwi stworzył szkołę dyrygentów chórów cerkiewnych. W 1993 roku przy chramie św. Apostoła Matwieja w wiosce Piskowicze założył przytułek dla dzieci inwalidów. Do 2008 roku był zwierzchnikiem Cerkwi „Swjatych Żon Mironosic”. Zwolniono go wówczas na podstawie decyzji arcybiskupa, nie odebrano mu jednak prawa odprawiania mszy.
Był członkiem Rady Opiekuńczej przy Prawosławno-Chrześcijańskim Instytucie św. Filareta.

Żonaty, miał troje dzieci i sześcioro wnuków.

Zamordowany 5go sierpnia 2013 roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz